Minął tydzień od mojego jedynego i ostatniego spotkania z Harrym. Chłopak po tym jak sprawił, że moje ciało ogarnął paraliż odszedł bez słowa i od tamtej pory nie wiedziałam co się z nim dzieje. Byłam nieco spokojniejsza tym, że od tygodnia nie daje znaku życia. Może dał mi spokój ? Odpowiedzi na to pytanie niestety nie znałam. Wiedziałam tylko, że brunet wywołał we mnie emocje, których tak naprawdę nikt nigdy wcześniej nie odkrył. Oczywiście wcale nie były to pozytywne emocje. Wystarczyło kilka godzin, aby zawładnął moim umysłem, a kiedy znajdował się obok, także ciałem. Bałam się go, przez cały ten tydzień byłam o wiele bardziej ostrożniejsza niż zazwyczaj. Każdy mężczyzna idący za mną wydawał mi się podejrzany. W torebce nosiłam gaz pieprzowy, co było trochę śmieszne. Od tygodnia nie chodziłam również już tą ulicą, na której widziałam jak Harry bije blondyna. Bałam się, że mogę go ponownie spotkać, czego bardzo bym nie chciała, dlatego omijałam każde miejsce gdzie (według mnie) mogłabym go zobaczyć.
Leżałam na swoim łóżku, patrząc w sufit. Nigdy nie przypuszczałam, że ów sufit może być tak bardzo interesujący. Może to działa tylko wtedy, kiedy myśli o mało co nie rozerwą nam głowy ? Oczywiście mojej mamy kolejny wieczór nie było w domu. Nie miałam jej tego za złe. Wiedziałam, że ciężko pracuje w pobliskim szpitalu, dlatego wolałam nie czepiać się jej o to. Sama nie raz przesiadywałam tam godzinami, bawiąc się z chorymi dziećmi.
Mama nie wiedziała jednak, że jej córka czuję się bardzo samotna. Teraz siedziała u mnie Rose, ale ona też kiedyś musi wrócić do domu. Czy oprócz niej nie miałam naprawdę nikogo ? Świadomość, że taka jest prawda wprawiała mnie w jeszcze gorszy nastrój niż się obecnie znajdowałam.
-Idziemy dzisiaj do klubu. - głos Rose przywołał mnie do rzeczywistości. Od razu obróciłam głowę w jej stronę. Dziewczyna siedziała w fotelu malując paznokcie u prawej ręki. Wydawała się być bardzo skupiona, nawet na chwilę nie spojrzała w moją stronę. Jej blond włosy dzisiaj były lekko zakręcone, podobała mi się taka Rose. Ubrana była w krótką, kolorową spódniczkę i czarną bluzkę na ramiączkach. Nie widziałam jakie miała buty, ponieważ Rose zdjęła je na dole, jednak obstawiałam, że są to czarne szpilki. - Ja i Louis. - dodała, a na samo imię chłopaka kąciki jej ust uniosły się ku górze. - Idziesz z nami ? - zapytała dmuchając na swoje paznokcie. - Louis ściągnie Harry'ego. Będzie fajnie. - obróciła głowę w moją stronę i puściła oczko uśmiechając się ciepło. Serce podskoczyło mi do gardła, a ręce zaczęły się trząść. Harry ? Nie ma mowy, żebym tam poszła. Miałam żal do samej siebie, że nie powiedziałam blondynce o moich "przygodach" z brunetem. Rose była nieświadoma jak niebezpiecznym chłopakiem jest Harry. Mówiłyśmy sobie wszystko, jednak o tym nie potrafiłam jej powiedzieć. Nie wiedziałam dlaczego. Musiałam ją uświadomić.
-Rose, Harry jest niebezpieczny. - powiedziałam podnosząc się z łóżka. Próbowałam zapanować nad swoim głosem, żeby nie trząsł się tak mocno, jednak nie bardzo mi to wychodziło. Dziewczyna spojrzała na mnie, marszcząc brwi. Kiedy blondynka zobaczyła, że mówię całkiem poważnie parsknęła śmiechem. - Rose mówię poważnie! - podniosłam głos, zirytowana tym, że dziewczyna mi nie wierzy.
-Przestań Am. - pokręciła głową. - Harry to uroczy facet. Może trochę zagubiony, ale zapewniam Cię, że nie ma w nim nic niebezpiecznego. - posłała mi uspokajające spojrzenie. Uroczy facet ?! Serio Rose ?! Serio ?!
Właśnie w tym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi, co przerwało nam dalszą konwersację. Zaklęłam cicho pod nosem i niechętnie podniosłam się z łóżka. Schodząc po schodach, skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je nie zerkając nawet przez dziurkę. Prychnęłam pod nosem. Przecież Harry nie zna Twojego adresu, Ammie. Nie musisz się bać. W drzwiach stał nie kto inny jak Louis. Louis Tomlinson. Właśnie tego się spodziewałam.
-Cześć Am. - posłał mi przyjemny uśmiech, który odwzajemniłam, jednak nie z takim entuzjazmem jak Louis. Gestem ręki nakazałam żeby wszedł do środka. Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie, a ja pośpiesznie zamknęłam drzwi, bojąc się jednak, że Harry też mógłby przyjść.
-Cześć, mała. - rzucił do Rose, która znalazła się koło niego, nie mam pojęcia kiedy i wpadła w jego ramiona. Louis zaśmiał się głośno, a ja wywróciłam oczami i obróciłam się na pięcie kierując do salonu. Nie miałam ochoty na patrzenie jak się obściskują. Byłam wkurzona tym, że dziewczyna nie wierzy mi co do Harry'ego.
Usłyszałam za sobą ich kroki i śmiechy, a za chwilę oboje rzucili się na kanapę. Rose cały czas wtulona była w tors chłopaka szczerząc się jak głupia.
-Am idzie dzisiaj z nami. - wydawała się być bardzo podekscytowana decydowaniem za mnie, a mi zbierało się na wymioty. Westchnęłam i założyłam ręce na piersiach.
-Nie ma mowy. Nie chcę spo .. nie mam dzisiaj czasu. - wymamrotałam pod nosem. Nie chciałam żeby myśleli, że boję się Harry'ego. Bo tak nie było. Nie bałam się go.. No dobrze może i bałam, ale ten facet naprawdę był niebezpieczny. Czy tylko ja to do cholery zauważyłam ? No tak ,dalej nie powiedziałam Rose co widziałam wtedy, kiedy wracałam do domu, więc w sumie skąd mogła wiedzieć jaki jest Harry?
-Am, cały czas siedzisz w domu. Musisz gdzieś wyjść. - Rose posłała mi spojrzenie pełne troski. Nadal nie wiedziała o co tak naprawdę chodziło.- Harry będzie i .. - na sam dźwięk jego imienia moje serce przyspieszyło. Nie tylko ono, bo wszystko w moim organizmie zdawało się toczyć wojnę.
-Już Ci mówiłam coś na ten temat Rose. - przerwałam jej podnosząc odrobinkę głos. Rose westchnęła zrezygnowana. Oh, jak ona działała mi czasem na nerwy.
-O co chodzi ? - Louis wydawał się być trochę zdziwiony naszą wymianą zdań. Blondynka spojrzała na mnie, tak jakby pytając czy może powiedzieć swojemu chłopakowi. Prawie niezauważalnie skinęłam głową. Czas w końcu było otworzyć im oczy. A może tylko Rose ? Przecież Louis kumplował się z Harrym, więc na pewno dużo o nim wiedział.
-Am uważa, że Harry jest niebezpieczny. - powiedziała oschle, wywracając oczami. Uważała to za całkowitą bzdurę.
Louis wybuchł śmiechem, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. Dosłownie zwijał się na kanapie, a we mnie rosła potworna złość. Z każdą sekundą jego głupiego rechotu.
-H..Harry niebezpieczny ? - próbował powstrzymać śmiech zakrywając twarz dłonią. - Naprawdę znakomity kawał Ammie. - powiedział kręcąc głową rozbawiony, jednak w jego głosie dało się usłyszeć niepewność. Podniósł się z kanapy i podszedł do stojącego na szafce soku cały czas się śmiejąc. Chwycił stojącą obok szklankę i zapełnił ją nim do połowy.
-To jak mi wytłumaczysz okładanie pięściami niewinnego człowieka ?! - byłam wściekła, dlatego tak wypaliłam nie myśląc co tak naprawdę mówię. - Widziałam Harry'ego jak bił jakiegoś mężczyznę na dzielnicy koło mojego domu. - Louis o mało nie zakrztusił się napojem, który chwilę wcześniej spoczął w jego ustach. Rose otworzyła szerzej oczy, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie co chciałam jej przekazać. I pewnie tak było. - Czy nadal uważacie, że ten chłopak jest zupełnie normalny ? - kontynuowałam nie zważając już na nic. Chciałam po prostu czuć się bezpieczna. Chciałam to komuś powiedzieć, co właśnie nastąpiło. Brawo Ammie. Ale czy na pewno to był dobry pomysł ? W pokoju nastała cisza, ale tylko na moment, ponieważ za chwilę Louis zabrał głos.
- Musiałaś pomylić Harry'ego z kimś innym. - wycedził przez zęby. Brunet już nie był rozbawiony jak chwilę wcześniej. Zacisnął szczękę i wydawał się być zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany. Jakbym powiedziała coś strasznego. Coś czego brunet nie akceptował. Coś przez co właśnie się rozzłościł. Coś czego nie było dane mi wiedzieć. Nie pomyliłam się, tego byłam pewna, jednak wolałam się teraz nie odzywać. I tak powiedziałam już o wiele za dużo, co z resztą było widać.
Odstawił z trzaskiem szklankę z powrotem na szafkę i bardzo szybko znalazł się koło Rose. - Mam coś ważnego do załatwienia. Zadzwonię do Ciebie później.- pocałował ją przelotnie w policzek. Za chwilę skierował swój wzrok na mnie.
-Cześć Am. -dosłownie palił wzrokiem. Pod jego spojrzeniem od razu się skuliłam. Dlaczego chłopak tak bardzo się na mnie zdenerwował ?
Brunet zabrał swoją jeansową kurtkę z kanapy i udał się w stronę drzwi, które za chwilę trzasły z hukiem, na co obie podskoczyłyśmy. Rose siedziała zdezorientowana, co chwilę mrugając, patrząc to na mnie to na drzwi, w których chwilę wcześniej zniknął Louis.
-Wcale nie pomyliłaś Harry'ego z kimś innym.- wyszeptała po chwili ciszy patrząc z przerażeniem prosto w moje oczy. Od razu pokręciłam głową i cieszyłam się w duchu, że w końcu Rose jest świadoma tego kim jest przystojny brunet.
Siedziałem w samochodzie, czekają na Louisa, który zadzwonił do mnie i prosił o spotkanie. Podobno to coś bardzo ważnego, więc chcąc nie chcąc musiałem się z nim spotkać. Trochę działał mi na nerwy, bo spóźniał się już dobre dziesięć minut, czego doprawdy nienawidziłem. Zresztą, jak wielu innych rzeczy.
Stukałem opuszkami palców w kierownice, jakby gotowy za chwilę odjechać, gdyby Louis się jednak nie zjawił.
Myślałem o brunetce, którą ostatni raz widziałem tydzień temu. Nie w sumie widywałem ją codziennie, jednak ona mnie nie. Nie żebym ją śledził.. Zaintrygowała mnie, odmówiła mi, kazała się odczepić, a tego się nie spodziewałem. Zazwyczaj to one same do mnie leciały, ja nie musiałem nawet kiwać palcem. Ona była inna. Była dla mnie wyzwaniem. Czymś zakazanym. Może dlatego mnie zainteresowała ?
Dostrzegłem Louisa idącego wzdłuż ulicy. Jego ręce schowane były w kieszeniach jeansowej kurtki. Otworzył drzwi samochodu, wpuszczając do niego zimne, londyńskie powietrze. Usiadł na miejscu pasażera i głośno wypuścił powietrze.
-Spóźniłeś się. - upomniałem go patrząc w przód. Na dworze pomału zapadał zmrok, jednak nie było późno. Była późna jesień, tak to sobie można było tłumaczyć.
-Stary, co Ty odpierdalasz ?! - zignorował moje wcześniejsze zdanie. Był wkurzony. Wkurzony to chyba jednak za mało powiedziane. Rzadko można było zobaczyć go w takim stanie, dlatego wiedziałem, że to było coś poważnego. Nie wiedziałem o co mu chodzi, dlatego obróciłem głowę w jego stronę i zmarszczyłem brwi. Widząc moje pytające spojrzenie Louis kontynuował dalej. - Ta brunetka, Ammie.. - zaczął pomału, a ja nie wiedząc czemu od razu napiąłem mięśnie. - Co z nią ? - zapytałem, niby to obojętnie, jednak w środku czułem zupełnie co innego.- Widziała jak kasujesz Dicka. - odparł szorstko przez zaciśnięte zęby. Musiałem chwilę pomyśleć. Rzeczywiście, widziała jednak nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Dużo osób widziało kiedy okładałem kogoś pięściami. -I to jest ta ważna sprawa, dla której mnie tu ściągnąłeś ? - zapytałem z poirytowaniem. Louis spojrzał na mnie. Myślałem, że zaraz uderzy mnie w twarz. -Stary dobrze wiesz, że jeszcze jeden taki wyczyn i trafisz za kratki ! - podniósł ton głosu wymachując rękami. Momentalnie zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy. Ten temat nie należał do najprzyjemniejszych i na pewno nie miałem zamiaru go poruszać. -To nie jest Twoja cholerna sprawa! - wlepiłem w niego swoje spojrzenie pełne gniewu. Louis natychmiast opuścił ręce, które trzymał w górze i wyprostował się na siedzeniu. Za chwilę westchnął głośno i złapał się za głowę. - Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak ..
-Zamknij się. - przerwałem mu, na co od razu ucichł. -Zapewniam Cię, że ona jest nieszkodliwa. - odparłem stanowczo. -Hazz, ona twierdzi, że jesteś niebezpieczny. - kąciki moich ust od razu uniosły się ku górze, a moje mięśnie rozluźniły. Czyli brunetka bała się mnie ? -Wiesz, że może to wykorzystać przeciwko Tobie. - dodał patrząc wciąż na mnie. Jego wzrok wskazywał na to, że się martwi. Prychnąłem pod nosem. -Nie martw się, zajmę się nią. - odparłem nie patrząc na niego, nadal wpatrzony w dal. Louis nie odpowiedział nic więcej. Może usatysfakcjonowała go moja odpowiedź ? Nie obchodziło mnie to, ale kiedy mój przyjaciel powiedział, że dzisiaj wybiera się z dziewczynami do klubu, moje oczy od razu otwarły się szerzej. Zapowiadała się bardzo ciekawa noc.
Leżałam na swoim łóżku, patrząc w sufit. Nigdy nie przypuszczałam, że ów sufit może być tak bardzo interesujący. Może to działa tylko wtedy, kiedy myśli o mało co nie rozerwą nam głowy ? Oczywiście mojej mamy kolejny wieczór nie było w domu. Nie miałam jej tego za złe. Wiedziałam, że ciężko pracuje w pobliskim szpitalu, dlatego wolałam nie czepiać się jej o to. Sama nie raz przesiadywałam tam godzinami, bawiąc się z chorymi dziećmi.
Mama nie wiedziała jednak, że jej córka czuję się bardzo samotna. Teraz siedziała u mnie Rose, ale ona też kiedyś musi wrócić do domu. Czy oprócz niej nie miałam naprawdę nikogo ? Świadomość, że taka jest prawda wprawiała mnie w jeszcze gorszy nastrój niż się obecnie znajdowałam.
-Idziemy dzisiaj do klubu. - głos Rose przywołał mnie do rzeczywistości. Od razu obróciłam głowę w jej stronę. Dziewczyna siedziała w fotelu malując paznokcie u prawej ręki. Wydawała się być bardzo skupiona, nawet na chwilę nie spojrzała w moją stronę. Jej blond włosy dzisiaj były lekko zakręcone, podobała mi się taka Rose. Ubrana była w krótką, kolorową spódniczkę i czarną bluzkę na ramiączkach. Nie widziałam jakie miała buty, ponieważ Rose zdjęła je na dole, jednak obstawiałam, że są to czarne szpilki. - Ja i Louis. - dodała, a na samo imię chłopaka kąciki jej ust uniosły się ku górze. - Idziesz z nami ? - zapytała dmuchając na swoje paznokcie. - Louis ściągnie Harry'ego. Będzie fajnie. - obróciła głowę w moją stronę i puściła oczko uśmiechając się ciepło. Serce podskoczyło mi do gardła, a ręce zaczęły się trząść. Harry ? Nie ma mowy, żebym tam poszła. Miałam żal do samej siebie, że nie powiedziałam blondynce o moich "przygodach" z brunetem. Rose była nieświadoma jak niebezpiecznym chłopakiem jest Harry. Mówiłyśmy sobie wszystko, jednak o tym nie potrafiłam jej powiedzieć. Nie wiedziałam dlaczego. Musiałam ją uświadomić.
-Rose, Harry jest niebezpieczny. - powiedziałam podnosząc się z łóżka. Próbowałam zapanować nad swoim głosem, żeby nie trząsł się tak mocno, jednak nie bardzo mi to wychodziło. Dziewczyna spojrzała na mnie, marszcząc brwi. Kiedy blondynka zobaczyła, że mówię całkiem poważnie parsknęła śmiechem. - Rose mówię poważnie! - podniosłam głos, zirytowana tym, że dziewczyna mi nie wierzy.
-Przestań Am. - pokręciła głową. - Harry to uroczy facet. Może trochę zagubiony, ale zapewniam Cię, że nie ma w nim nic niebezpiecznego. - posłała mi uspokajające spojrzenie. Uroczy facet ?! Serio Rose ?! Serio ?!
Właśnie w tym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi, co przerwało nam dalszą konwersację. Zaklęłam cicho pod nosem i niechętnie podniosłam się z łóżka. Schodząc po schodach, skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je nie zerkając nawet przez dziurkę. Prychnęłam pod nosem. Przecież Harry nie zna Twojego adresu, Ammie. Nie musisz się bać. W drzwiach stał nie kto inny jak Louis. Louis Tomlinson. Właśnie tego się spodziewałam.
-Cześć Am. - posłał mi przyjemny uśmiech, który odwzajemniłam, jednak nie z takim entuzjazmem jak Louis. Gestem ręki nakazałam żeby wszedł do środka. Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie, a ja pośpiesznie zamknęłam drzwi, bojąc się jednak, że Harry też mógłby przyjść.
-Cześć, mała. - rzucił do Rose, która znalazła się koło niego, nie mam pojęcia kiedy i wpadła w jego ramiona. Louis zaśmiał się głośno, a ja wywróciłam oczami i obróciłam się na pięcie kierując do salonu. Nie miałam ochoty na patrzenie jak się obściskują. Byłam wkurzona tym, że dziewczyna nie wierzy mi co do Harry'ego.
Usłyszałam za sobą ich kroki i śmiechy, a za chwilę oboje rzucili się na kanapę. Rose cały czas wtulona była w tors chłopaka szczerząc się jak głupia.
-Am idzie dzisiaj z nami. - wydawała się być bardzo podekscytowana decydowaniem za mnie, a mi zbierało się na wymioty. Westchnęłam i założyłam ręce na piersiach.
-Nie ma mowy. Nie chcę spo .. nie mam dzisiaj czasu. - wymamrotałam pod nosem. Nie chciałam żeby myśleli, że boję się Harry'ego. Bo tak nie było. Nie bałam się go.. No dobrze może i bałam, ale ten facet naprawdę był niebezpieczny. Czy tylko ja to do cholery zauważyłam ? No tak ,dalej nie powiedziałam Rose co widziałam wtedy, kiedy wracałam do domu, więc w sumie skąd mogła wiedzieć jaki jest Harry?
-Am, cały czas siedzisz w domu. Musisz gdzieś wyjść. - Rose posłała mi spojrzenie pełne troski. Nadal nie wiedziała o co tak naprawdę chodziło.- Harry będzie i .. - na sam dźwięk jego imienia moje serce przyspieszyło. Nie tylko ono, bo wszystko w moim organizmie zdawało się toczyć wojnę.
-Już Ci mówiłam coś na ten temat Rose. - przerwałam jej podnosząc odrobinkę głos. Rose westchnęła zrezygnowana. Oh, jak ona działała mi czasem na nerwy.
-O co chodzi ? - Louis wydawał się być trochę zdziwiony naszą wymianą zdań. Blondynka spojrzała na mnie, tak jakby pytając czy może powiedzieć swojemu chłopakowi. Prawie niezauważalnie skinęłam głową. Czas w końcu było otworzyć im oczy. A może tylko Rose ? Przecież Louis kumplował się z Harrym, więc na pewno dużo o nim wiedział.
-Am uważa, że Harry jest niebezpieczny. - powiedziała oschle, wywracając oczami. Uważała to za całkowitą bzdurę.
Louis wybuchł śmiechem, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. Dosłownie zwijał się na kanapie, a we mnie rosła potworna złość. Z każdą sekundą jego głupiego rechotu.
-H..Harry niebezpieczny ? - próbował powstrzymać śmiech zakrywając twarz dłonią. - Naprawdę znakomity kawał Ammie. - powiedział kręcąc głową rozbawiony, jednak w jego głosie dało się usłyszeć niepewność. Podniósł się z kanapy i podszedł do stojącego na szafce soku cały czas się śmiejąc. Chwycił stojącą obok szklankę i zapełnił ją nim do połowy.
-To jak mi wytłumaczysz okładanie pięściami niewinnego człowieka ?! - byłam wściekła, dlatego tak wypaliłam nie myśląc co tak naprawdę mówię. - Widziałam Harry'ego jak bił jakiegoś mężczyznę na dzielnicy koło mojego domu. - Louis o mało nie zakrztusił się napojem, który chwilę wcześniej spoczął w jego ustach. Rose otworzyła szerzej oczy, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie co chciałam jej przekazać. I pewnie tak było. - Czy nadal uważacie, że ten chłopak jest zupełnie normalny ? - kontynuowałam nie zważając już na nic. Chciałam po prostu czuć się bezpieczna. Chciałam to komuś powiedzieć, co właśnie nastąpiło. Brawo Ammie. Ale czy na pewno to był dobry pomysł ? W pokoju nastała cisza, ale tylko na moment, ponieważ za chwilę Louis zabrał głos.
- Musiałaś pomylić Harry'ego z kimś innym. - wycedził przez zęby. Brunet już nie był rozbawiony jak chwilę wcześniej. Zacisnął szczękę i wydawał się być zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany. Jakbym powiedziała coś strasznego. Coś czego brunet nie akceptował. Coś przez co właśnie się rozzłościł. Coś czego nie było dane mi wiedzieć. Nie pomyliłam się, tego byłam pewna, jednak wolałam się teraz nie odzywać. I tak powiedziałam już o wiele za dużo, co z resztą było widać.
Odstawił z trzaskiem szklankę z powrotem na szafkę i bardzo szybko znalazł się koło Rose. - Mam coś ważnego do załatwienia. Zadzwonię do Ciebie później.- pocałował ją przelotnie w policzek. Za chwilę skierował swój wzrok na mnie.
-Cześć Am. -dosłownie palił wzrokiem. Pod jego spojrzeniem od razu się skuliłam. Dlaczego chłopak tak bardzo się na mnie zdenerwował ?
Brunet zabrał swoją jeansową kurtkę z kanapy i udał się w stronę drzwi, które za chwilę trzasły z hukiem, na co obie podskoczyłyśmy. Rose siedziała zdezorientowana, co chwilę mrugając, patrząc to na mnie to na drzwi, w których chwilę wcześniej zniknął Louis.
-Wcale nie pomyliłaś Harry'ego z kimś innym.- wyszeptała po chwili ciszy patrząc z przerażeniem prosto w moje oczy. Od razu pokręciłam głową i cieszyłam się w duchu, że w końcu Rose jest świadoma tego kim jest przystojny brunet.
Harry
Stukałem opuszkami palców w kierownice, jakby gotowy za chwilę odjechać, gdyby Louis się jednak nie zjawił.
Myślałem o brunetce, którą ostatni raz widziałem tydzień temu. Nie w sumie widywałem ją codziennie, jednak ona mnie nie. Nie żebym ją śledził.. Zaintrygowała mnie, odmówiła mi, kazała się odczepić, a tego się nie spodziewałem. Zazwyczaj to one same do mnie leciały, ja nie musiałem nawet kiwać palcem. Ona była inna. Była dla mnie wyzwaniem. Czymś zakazanym. Może dlatego mnie zainteresowała ?
Dostrzegłem Louisa idącego wzdłuż ulicy. Jego ręce schowane były w kieszeniach jeansowej kurtki. Otworzył drzwi samochodu, wpuszczając do niego zimne, londyńskie powietrze. Usiadł na miejscu pasażera i głośno wypuścił powietrze.
-Spóźniłeś się. - upomniałem go patrząc w przód. Na dworze pomału zapadał zmrok, jednak nie było późno. Była późna jesień, tak to sobie można było tłumaczyć.
-Stary, co Ty odpierdalasz ?! - zignorował moje wcześniejsze zdanie. Był wkurzony. Wkurzony to chyba jednak za mało powiedziane. Rzadko można było zobaczyć go w takim stanie, dlatego wiedziałem, że to było coś poważnego. Nie wiedziałem o co mu chodzi, dlatego obróciłem głowę w jego stronę i zmarszczyłem brwi. Widząc moje pytające spojrzenie Louis kontynuował dalej. - Ta brunetka, Ammie.. - zaczął pomału, a ja nie wiedząc czemu od razu napiąłem mięśnie. - Co z nią ? - zapytałem, niby to obojętnie, jednak w środku czułem zupełnie co innego.- Widziała jak kasujesz Dicka. - odparł szorstko przez zaciśnięte zęby. Musiałem chwilę pomyśleć. Rzeczywiście, widziała jednak nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Dużo osób widziało kiedy okładałem kogoś pięściami. -I to jest ta ważna sprawa, dla której mnie tu ściągnąłeś ? - zapytałem z poirytowaniem. Louis spojrzał na mnie. Myślałem, że zaraz uderzy mnie w twarz. -Stary dobrze wiesz, że jeszcze jeden taki wyczyn i trafisz za kratki ! - podniósł ton głosu wymachując rękami. Momentalnie zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy. Ten temat nie należał do najprzyjemniejszych i na pewno nie miałem zamiaru go poruszać. -To nie jest Twoja cholerna sprawa! - wlepiłem w niego swoje spojrzenie pełne gniewu. Louis natychmiast opuścił ręce, które trzymał w górze i wyprostował się na siedzeniu. Za chwilę westchnął głośno i złapał się za głowę. - Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak ..
-Zamknij się. - przerwałem mu, na co od razu ucichł. -Zapewniam Cię, że ona jest nieszkodliwa. - odparłem stanowczo. -Hazz, ona twierdzi, że jesteś niebezpieczny. - kąciki moich ust od razu uniosły się ku górze, a moje mięśnie rozluźniły. Czyli brunetka bała się mnie ? -Wiesz, że może to wykorzystać przeciwko Tobie. - dodał patrząc wciąż na mnie. Jego wzrok wskazywał na to, że się martwi. Prychnąłem pod nosem. -Nie martw się, zajmę się nią. - odparłem nie patrząc na niego, nadal wpatrzony w dal. Louis nie odpowiedział nic więcej. Może usatysfakcjonowała go moja odpowiedź ? Nie obchodziło mnie to, ale kiedy mój przyjaciel powiedział, że dzisiaj wybiera się z dziewczynami do klubu, moje oczy od razu otwarły się szerzej. Zapowiadała się bardzo ciekawa noc.
Ammie
Cóż.. nie miałam pojęcia jakim cudem Rose udało się zaciągnąć mnie do klubu, na końcu miasta, jednak jak już wcześniej wspomniałam ona miała dar przekonywania. Nie był to ten sam klub, w którym widziałam Harry'ego co trochę mnie uspokoiło. Nie miałam ochoty spotykać jego i jego bezczelnego zachowania.
Siedziałam przy stoliku obok nieznanych mi dotychczas ludzi. Jak się dowiedziałam byli to znajomi Louisa, których tu zaprosił. Rose wtulona w jego ramię cały czas się śmiała z żartów, które co chwilę padały z ust Nialla. Blondyn wydawał się być bardzo miłym chłopakiem w przeciwieństwie do Harry'ego. Czy Louis nie mógłby mieć samych takich kolegów ?
Obok niego siedziała dziewczyna z długimi, ciemnobrązowymi włosami. Była ładna i młoda, jednak masa kosmetyków, które nałożyła na swoją twarz bardzo ją postarzała. Z tego co dało mi się usłyszeć nazywała się Tessa. Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę z bardzo dużym dekoltem, a naprawdę miała co pokazywać. Ciemnowłosa nie odzywała się prawie w ogóle. Stale wypatrywała kogoś w tłumie, jakby na kogoś czekając. Może właśnie tak było ?
Kończyłam właśnie trzeciego już drinka, kiedy mój przestraszony wzrok napotkał zielone oczy. Oczy chłopaka od razu rozbłysły, kiedy z zadziornym uśmiechem zaczął iść w stronę naszego stolika. Czułam jak całe moje ciało zalewa pot, a ręce zaczynają drżeć. Harry. Tu. Był.
Oczywiście wyglądał perfekcyjnie. Biała, obcisła koszulka idealnie podkreślała mięśnie jego brzucha, a rękawy czarnej marynarki podwinięte były do połowy. Każda kobieta w klubie zawieszała na nim oko. Nie ma się co dziwić, Harry był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakich kiedykolwiek widziałam, ale i równie przerażającym.
Dostrzegłam jak dziewczyna siedząca obok Niall'a od razu wstaje i uśmiecha się promiennie w stronę nowo przybyłego gościa. A więc to na jego przybycie oczekiwała zniecierpliwiona ?
-Harry. - mruknęła w jego stronę i złożyła pocałunek na jego policzku. Chłopak jednak zignorował ją, cały czas patrząc w moją stronę. Tessa musiała to zauważyć, bo za chwilę posłała mi pełne pogardy spojrzenie. Zmieszałam się odrobinę i spuściłam wzrok przegryzając dolną wargę.
-Hazz ? Co Ty tutaj robisz? - czyli miły blondyn również znał Harry'ego ? Tak, to by wyjaśniało dlaczego teraz podają sobie ręce, a Niall posyła w jego stronę przyjazny uśmiech.
-Wpadłem na chwilę. - odparł szybko odwzajemniając uśmiech, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Kątem oka dostrzegłam jak Louis mierzy Harry'ego chłodnym spojrzeniem, jednak żaden z nich nie podjął rozmowy. Byłam bardzo ciekawa o co chodziło,ale na razie nie było mi dane tego wiedzieć.
Rose przybliżyła się do mnie i wyszeptała mi do ucha Nie bój się. Spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym wyrozumiałości i współczucia. Od razu się rozluźniłam, kiedy jej dłoń lekko pomasowała moje spięte ramie. Dziewczyna jednak za chwilę wróciła do przytulania Louisa.
-Cześć ślicznotko. - usłyszałam nad sobą, ochrypły głos bruneta. Na ten dźwięk, nieprzyjemny dreszcz przeszedł całe moje ciało. Harry pochylał się nade mną, wyszczerzając zęby w uśmiechu.
-Zatańczmy. - to nie było pytanie. Chłopak po prostu chwycił moją drobną dłoń i pociągnął w stronę tłumu. Nie miałam czasu na protesty, ani siły aby mu się wyrwać. Przelotnie zobaczyłam wściekły wzrok Tessy, która stała z rękami na piersiach.
Kiedy już znaleźliśmy się między ludźmi jego dłoń powędrowała w dół moich pleców. Przy okazji brunet delikatnie ścisnął mój prawy pośladek, na co z moich ust wyrwał się cichy jęk. Chłopak zaśmiał się, po chwili chwycił moją prawą dłoń i owinął ją wokół swojego karku. Drugą trzymał w żelaznym uścisku. Nasze dłonie bardzo się od siebie różniły. Moja rączka, przy jego wyglądała na dłoń pięciolatki.
Poruszaliśmy się powoli, w rytm muzyki. Za chwilę chłopak obrócił mnie tak, że moje plecy były przyciśnięte do jego torsu. Mój oddech stawał się nieregularny kiedy poczułam jego oddech na moim odkrytym ramieniu. Przeklinałam w duchu, że Rose wcisnęła mi tą bluzkę. Wzdrygnęłam się kiedy swoje usta przeniósł na moją szyję, znacząc na niej mokre ścieżki. Momentalnie oparłam głowę o jego pierś, nie mogąc złapać tchu. Cały czas poruszałam biodrami. Harry zaśmiał się cicho, ale nie przestawał zdobić mojej skóry mokrymi śladami. W pewnym momencie się zatrzymał i zassał całowane miejsce, sprawiając mi ból. Od razu próbowałam wyrwać się z jego uścisku, jednak nie miałam szans. Harry zasysał je coraz mocniej, a mnie piekło to niemiłosiernie.
-Harry, proszę. - wyjęczałam błagalnie. Po chwili brunet odsunął usta od mojej szyi, a ja odetchnęłam z ulgą, że to już koniec tortur.
-Każdą dziewczynę tak traktujesz ? - zapytałam i od razu ugryzłam się w język. Chłopak zaśmiał się melodyjnie i obrócił mnie w swoją stronę. Między nami nie było wolnej przestrzeni. Byłam dociśnięta do jego umięśnionego torsu.
-Nie każdą. - wyszeptał wprost do mojego ucha, jeżdżąc rękoma po plecach.- Tylko tą, która jest moja. - przegryzł je lekko, na co syknęłam, a moje ciało zdawało się odmawiać mi posłuszeństwa. Harry odsunął się ode mnie czekając na moją reakcję, jednak żadnej reakcji z mojej strony nie otrzymał. Zmarszczył brwi i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Za chwilę obrócił się na pięcie i zniknął wśród tłumu zostawiając mnie samą.
Zdezorientowana wróciłam do stolika, przy którym siedzieliśmy. Dostrzegłam, że nie ma Tessy. Może po prostu wyszła wkurzona zachowaniem Harry'ego ? Wszyscy pomału zbierali się do wyjścia. Louis pomagał Rose w nałożeniu płaszczyka, a Niall dopijał do końca swojego drinka. Również narzuciłam na siebie płaszczyk i zabrałam z kanapy torebkę. Kiedy dokładnie zakryłam pamiątkę po Harrym skierowałam się w stronę wyjścia.
-Gdzie Harry ? - usłyszałam za sobą zaniepokojony głos Rose. Wzruszyłam ramionami, nie fatygując się na jakąkolwiek odpowiedź. Moje myśli były przepełnione...niestety przystojnym brunetem. Blondynka nie dopytywała się o nic więcej.
Na dworze było zimno, a z naszych ust ulatniał się biały dym. Louis podszedł do swojego czarnego auta, otwierając Rose drzwi. Kiedy dziewczyna wsiadła, to samo uczynił otwierając tylne drzwi i gestem dłoni nakazując abym weszła. Byłam jedną nogą w aucie, kiedy usłyszałam za nami tak doskonale znany mi głos.
-Ja ją odwiozę. - Od razu mój wzrok powędrował w jego stronę. Harry opierał się szelmowsko o drzwi swojego samochodu. Jego piękna twarz nie zdradzała żadnych emocji, jednak i tak mnie przerażał.
Louis spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja zastygłam w bezruchu.
-Ja..ja.. - wyjąkałam, rozglądając się dookoła jakbym szukała pomocy, jednak żadnej nie otrzymałam. Wręcz przeciwnie, Rose otworzyła drzwi swojego samochodu i z uśmiechem na twarzy znalazła się koło mnie. Złapała mnie lekko za ramię i popchnęła w kierunku bruneta.- Myślę, że powinnaś jechać z Harrym. - powiedziała wyszczerzając zęby w uśmiechu. Zmroziłam ją wzrokiem. Miałam ochotę ją udusić. Jak ona mogła mi to robić ?
-Wskakuj. - Harry otworzył drzwi od strony pasażera i uśmiechając się przyjaźnie wskazał ręką abym weszła do środka. Spojrzałam w stronę zielonookiego, a on nadal czekał na moją reakcję. Zresztą nie tylko on. Miałam wrażenie, że wszyscy nasi znajomi czekali na moment, w którym wsiądę do samochodu chłopaka. I tak też się stało. Po chwili siedziałam obok Harry'ego w jego samochodzie.
-Nie stresuj się tak Ammie. - brunet chyba musiał zauważyć moje drżące kolana. Oczywiście strasznie zestresowałam się tą sytuacją. Nie mieściło mi się w głowie, że właśnie siedzę w jego samochodzie.
Harry przekręcił kluczyk w stacyjce, odpalając przy tym silnik, a za chwilę byliśmy już na głównej drodze. Jechaliśmy w ciszy, nie odzywając się ani słowem. Odpowiadało mi to. Wszystko co wychodziło z ust bruneta przyprawiało mnie o dreszcze. I tym razem też się tak stało.
-Boisz się mnie ? -nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, dlatego nie odpowiedziałam nic. Spuściłam wzrok, a moje szpilki wydawały się być teraz bardzo interesujące. To oczywiste, że się go cholernie bałam. Harry chyba uznał brak mojej odpowiedzi za tak, bo zaśmiał się głośno.
Nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się pod moim domem, którego adres podałam mu wcześniej. Harry zaparkował na drugiej stronie ulicy. Zauważyłam, że w mieszkaniu nie palą się żadne światła. Odetchnęłam z ulgą, że mama jest jeszcze w pracy.
Złapałam za klamkę od drzwi gotowa do wyjścia, kiedy twarz Harry'ego znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Brunet musnął ustami mój policzek. Serce podskoczyło mi do gardła, a policzki piekły przez gorąco jakie uderzyło w moim ciele.
-Do zobaczenia Ammie.- posłał mi ten swój łobuzerski uśmiech. Skinęłam delikatnie w jego stronę głową i obróciłam się na pięcie, aby przebiec przez ulicę. Dopiero kiedy wpadłam do mieszkania i zamknęłam drzwi usłyszałam warkot silnika i odjeżdżający samochód. Oparłam się o ścianę głośno oddychając, a po chwili osunęłam się na ziemie. Co ja teraz mam do cholery zrobić ?
Louis spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja zastygłam w bezruchu.
-Ja..ja.. - wyjąkałam, rozglądając się dookoła jakbym szukała pomocy, jednak żadnej nie otrzymałam. Wręcz przeciwnie, Rose otworzyła drzwi swojego samochodu i z uśmiechem na twarzy znalazła się koło mnie. Złapała mnie lekko za ramię i popchnęła w kierunku bruneta.- Myślę, że powinnaś jechać z Harrym. - powiedziała wyszczerzając zęby w uśmiechu. Zmroziłam ją wzrokiem. Miałam ochotę ją udusić. Jak ona mogła mi to robić ?
-Wskakuj. - Harry otworzył drzwi od strony pasażera i uśmiechając się przyjaźnie wskazał ręką abym weszła do środka. Spojrzałam w stronę zielonookiego, a on nadal czekał na moją reakcję. Zresztą nie tylko on. Miałam wrażenie, że wszyscy nasi znajomi czekali na moment, w którym wsiądę do samochodu chłopaka. I tak też się stało. Po chwili siedziałam obok Harry'ego w jego samochodzie.
-Nie stresuj się tak Ammie. - brunet chyba musiał zauważyć moje drżące kolana. Oczywiście strasznie zestresowałam się tą sytuacją. Nie mieściło mi się w głowie, że właśnie siedzę w jego samochodzie.
Harry przekręcił kluczyk w stacyjce, odpalając przy tym silnik, a za chwilę byliśmy już na głównej drodze. Jechaliśmy w ciszy, nie odzywając się ani słowem. Odpowiadało mi to. Wszystko co wychodziło z ust bruneta przyprawiało mnie o dreszcze. I tym razem też się tak stało.
-Boisz się mnie ? -nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, dlatego nie odpowiedziałam nic. Spuściłam wzrok, a moje szpilki wydawały się być teraz bardzo interesujące. To oczywiste, że się go cholernie bałam. Harry chyba uznał brak mojej odpowiedzi za tak, bo zaśmiał się głośno.
Nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się pod moim domem, którego adres podałam mu wcześniej. Harry zaparkował na drugiej stronie ulicy. Zauważyłam, że w mieszkaniu nie palą się żadne światła. Odetchnęłam z ulgą, że mama jest jeszcze w pracy.
Złapałam za klamkę od drzwi gotowa do wyjścia, kiedy twarz Harry'ego znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Brunet musnął ustami mój policzek. Serce podskoczyło mi do gardła, a policzki piekły przez gorąco jakie uderzyło w moim ciele.
-Do zobaczenia Ammie.- posłał mi ten swój łobuzerski uśmiech. Skinęłam delikatnie w jego stronę głową i obróciłam się na pięcie, aby przebiec przez ulicę. Dopiero kiedy wpadłam do mieszkania i zamknęłam drzwi usłyszałam warkot silnika i odjeżdżający samochód. Oparłam się o ścianę głośno oddychając, a po chwili osunęłam się na ziemie. Co ja teraz mam do cholery zrobić ?
***
Cześć wszystkim ! Na początku chciałabym poinformować o akcji ( o której wiedzą pewnie wszystkie Polish Directioners ) na Twitterze. Kochane ! Przesyłajcie dalej to : #PolandNeedsOnTheRoadAgainTour To może być dla nas ogromna szansa, aby nasz ukochany zespół zawitał w Polsce ! Wystarczy tylko spamować, aby któryś z chłopców nas zauważył. Nawet jeżeli nie jesteś directioner, proszę pomóż spełnić nasze marzenie ♥
No dobra, a teraz odnośnie rozdziału. Oczywiście oceniacie Wy :) Piszcie w komentarzach czy się podoba i nad czym muszę jeszcze popracować. Każdy komentarz jest dla mnie ogromną motywacją ! Następny rozdział pojawi się już niedługo ! Kocham Was wszystkich xx ♥
No to tak. Codziennie wchodzilam na twojego blog i patrzyłam czy może dodałaś kolejny rozdział i jest! Nareszcie*.* Świetny! Po prostu nie wiem co napisać bo zabrakło mi słów <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. ;)
Jejku... genialny rozdział! Świetnie piszesz, bardzo mnie wciągnęła ta historia :)
OdpowiedzUsuńLubię takiego niebezpiecznego Harry'ego :)
No po prostu brak mi słów :D
zapraszam do siebie - http://you-were-never-on-your-own.blogspot.com :)
Jeny jaki długi. Czekam na nn z niecierpliwością. Zapraszam do mnie : http:// www.history-of-suffering.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać. Bardzo mi się podoba. <3. Wpadnij do mnie : http:// www.history-of-suffering.blogspot.com
OdpowiedzUsuń