7.18.2014

Rozdział 3.

Uwielbiałam przebywać w szpitalu gdzie pracowała moja mama spędzając czas z chorymi dziećmi. Nie były to jednak zwykłe choroby, dzieci chorowały na nowotwory. Kiedy ktoś pytał, dlaczego to robię nigdy nie potrafiłam znaleźć jakiejś racjonalnej odpowiedzi. Mój tata zmarł na tą chorobę, może właśnie dlatego tak kochałam tu przebywać, co było trochę dziwne. Po prostu wychodziłam stąd, ze świadomością jak bardzo życie jest kruche. Przychodziłam tutaj od dwóch lat, kilka razy w tygodniu. Przez dwa lata poznałam mnóstwo małych człowieczków czekających z nadzieją na koniec choroby. Wiele razy wracałam ze szpitala przybita, kiedy dla jakiegoś dziecka nie było ratunku. Potrafiłam płakać tygodniami przez niesprawiedliwy (moim zdaniem) świat. Nie lubiłam w sobie tej nadmiernej wrażliwości, ale każdy mi powtarzał, że była to moja zaleta. 
Przez te dwa lata żadne dziecko nie wprawiało mnie w taką radość jak Darcy. Dziewczynka miała sześć lat, jednak była bardzo inteligenta. Spędzanie z nią czasu było czystą przyjemnością. Darcy nie raz zadziwiała wszystkich. Jej śliczne,błękitne oczka, cały czas były szeroko otwarte, były ogromne. Miała długie, blond loki, które kaskadami opadały jej na ramionka. Teraz niestety na głowie Darcy nie było ani jednego włosa. Czerwone usta, często traciły swój kolor z powodu choroby, ale jej zaróżowione policzki cały czas utrzymywały się na twarzy. Moim zdaniem Darcy wyglądała jak aniołek. Niewinny aniołek.
Chorowała od czwartego roku życia na białaczkę. Choroba czasami ustępowała, jednak cały czas do niej wracała. Mimo tego dziewczynka prawie zawsze była uśmiechnięta, zarażając tym wszystkich w koło. Darcy czuła się teraz trochę lepiej, dlatego postanowiłam ją dzisiaj odwiedzić.
Popchnęłam wielkie, szklane drzwi z naklejonym napisem Oddział dziecięcy. Za chwilę szłam długim korytarzem, na którego ścianach namalowane były liczne rysunki, przedstawiające postacie z bajek dla dzieci. Miały one umilić im spędzony w szpitalu czas, jednak wątpiłam aby cokolwiek było w stanie to zrobić. Widziałam w poszczególnych pokojach dzieci, niektóre z rodzicami inne siedzące same. Strasznie szkoda było mi tych samotnych, miałam ochotę je wszystkie przytulić. Pachniało tutaj lekarstwami, co było chyba normalne w szpitalu, jednak nie lubiłam tego zapachu. Źle mi się kojarzył. Kiedy dotarłam do pokoju Darcy, przez szybę w drzwiach dostrzegłam, że dziewczynka leży na łóżku, a jej rączka podłączona jest do kroplówki. Mimo to jej wielkie oczy cały czas rozglądały się po pomieszczeniu. -Była strasznie osłabiona. -usłyszałam nad sobą słaby, kobiecy głos należący do mamy Darcy. Obróciłam się w stronę kobiety, aby napotkać jej szare, zmęczone oczy. Ciemnobrązowe włosy były teraz w nieładzie, a twarz od kiedy ostatni raz ją widziałam znowu strasznie schudła. Policzki były zapadnięte, a cera poszarzała. -Pytała o Ciebie, Ammie. - dodała lekko się uśmiechając, cały czas wpatrzona w dziewczynkę znajdującą się za drzwiami. Posłałam jej przyjemny uśmiech i nacisnęłam klamkę od drzwi prowadzących do pokoju dziewczynki. Zamknęłam je delikatnie, kiedy znalazłam się w środku. Darcy zdawała się mnie nie zauważyć, dopóki nie usiadłam na metalowym krześle obok jej łóżka. Bywałam tu wiele razy. Biel przeważała w pokoju, co było trochę dziwne, bo była to sala dla dziecka. Ściany, sufit, pościel, wszystko było w tym odcieniu. Nawet umywalka znajdująca się po prawej stronie łóżka ze stojącym na niej środkiem dezynfekującym. Jedynie miętowe obicie krzesła wyróżniało się  z pośród dominującej bieli. -Ammie. - uniosła lekko w górę głowę, na co od razu zareagowałam wstając i lekko pochylając się nad nią. -Kochanie, musisz leżeć. - nakazałam jej i pogłaskałam delikatnie jej ciepłe czoło. Dziewczynka wróciła do swojej wcześniejszej pozycji. Siedziałyśmy w ciszy, którą jednak Darcy za chwilę przerwała.- Dla mnie nie ma już szansy, prawda? - zapytała swoim słabym głosikiem, a mnie momentalnie zatkało. Wpatrywała się we mnie błękitnymi oczami czekając na jakąkolwiek reakcje, ale jej słowa .. słowa sześcioletniej dziewczynki przyprawiały mnie o dreszcze. -Darcy nie opowiadaj głupstw. - zaśmiałam się nerwowo, kiedy odzyskałam już głos. -Oczywiście, że wyzdrowiejesz.- uśmiechnęłam się, próbując zapanować nad swoim drżącym głosem. -Obiecujesz? - wyszeptała, nadal wpatrzona w moje oczy. Złapałam jej drobną dłoń i wypuściłam głośno powietrze. -Obiecuję. - odpowiedziałam, a kąciki jej ust od razu uniosły się ku górze.

                                                                      Harry

Zaparkowałem swój samochód na parkingu i szedłem w stronę dużego budynku z mnóstwem okien. Wchodząc po schodkach prowadzących do drzwi wejściowych zdjąłem swoje okulary przeciwsłoneczne i zawiesiłem na mojej koszulce. Dowiedziałem się od Rose, że Ammie często bywa w szpitalu dziecięcym, czego nie rozumiałem dopóki, nie zobaczyłem dziewczyny siedzącej przy łóżku jakiejś dziewczynki. Wyglądała na poważnie chorą, a Ammie promieniała przy niej. Jakby każde słowo z ust dziecka, było czymś cudownym. Stałem tak może dziesięć minut przyglądając się jak dziewczyna pomaga dziecku wstać, albo podaje jej szklankę z napojem. Wyglądała na czujną.  Momentalnie duże, błękitne oczy dziewczynki napotkały moje. Wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem, aby za chwilę mimo choroby promiennie się uśmiechnąć. Odwzajemniłem jej uśmiech, lekko zmieszany tą sytuacją. Nie byłem przyzwyczajony do tego. Zazwyczaj ludzie na mój widok omijali mnie szerokim łukiem, a ona po prostu uśmiechała się tak niewinnie. Ammie była odwrócona w stronę dziewczynki, więc mnie nie widziała, ale kiedy odwróciła się sprawdzając na co patrzy dziecko była przerażona. Uśmiechając się przyjaźnie podniosłem rękę i pomachałem w jej stronę. Zauważyłem rozbawienie na twarzy dziewczynki. Ammie nachyliła się nad nią i wyszeptała coś do ucha. Za chwilę z kamienną miną kierowała się w moją stronę. Delikatnie zamknęła za sobą drzwi i poważna stała wpatrując się we mnie.
-Cześć, Ammie. -powiedziałem radośnie, przyglądając się dziewczynie. Od razu spuściła wzrok, kiedy napotkała mój. Zaśmiałem się kiedy przegryzła dolną wargę. Była taka wstydliwa, ale podobało mi się to. Bardzo mi się to podobało. -Co Ty tutaj robisz? - zapytała szorstko, chyba nie do końca zadowolona z mojej wizyty. Na moją twarz od razu wkradł się łobuzerski uśmiech. -Mi również miło Cię widzieć. - powiedziałem rozbawiony, a dziewczyna zdawała się być zdezorientowana. Nie czekałem na żadną reakcję z jej strony. -Kto to ? - lekko kiwnąłem głową w stronę sali gdzie leżała dziewczynka. Nie odpowiedziała od razu, ale jej wzrok od razu powędrował w stronę łóżka z dzieckiem. Założyła ręce na piersiach i z westchnięciem zwróciła swój wzrok na mnie.- To Darcy. Często do niej przychodzę. - odpowiedziała cicho. -Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem ? - zapytała po chwili, marszcząc brwi. Nie chciała kontynuować rozmowy o Darcy, widziałem to. Spojrzałem w jej wystraszone, błękitne oczy. Były piękne, można było się w nich u  topić. Widziałem wiele kobiet z niebieskimi oczami, ale żadne, nawet w najmniejszym stopniu nie były takie jak Ammie. Ona wyglądała tak .. bezbronnie. Bała się mnie. Widziałem to w jej oczach, w jej drżących dłoniach, które próbowała ukryć. Bała się mnie. -Idziesz dzisiaj ze mną na kolację. - powiedziałem stanowczo ignorując jej wcześniejsze pytanie. Uśmiechnąłem się zadziornie widząc jej zdezorientowaną minę. Otworzyła swoje usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale za chwilę je zamknęła. Moje słowa chyba nie pozwalały jej logicznie myśleć.
-Harry ja..ja nie..- wyjąkała, a mi się to wcale nie spodobało. Żadna kobieta nigdy mi nie odmówiła, a ta myśl jeszcze bardziej mnie wkurzyła. Podszedłem do niej, a ona zrobiła krok do tyłu. To jej sprzeciwianie się mi tylko działało na jej niekorzyść. Wtedy przyciągała mnie jeszcze bardziej. Podszedłem bliżej, kiedy Ammie wpadła na ścianę nie mając dokąd uciec. Zbliżyłem usta do jej ucha, na co od razu się wzdrygnęła. Słyszałem jej głośne bicie serca, kiedy byłem blisko niej. Pachniała tak pociągająco. Przyciągnąłem ją do siebie zaciągając się jeszcze bardziej jej cudownym zapachem. Stykaliśmy się biodrami, kiedy próbowała się wykręcać, ale jej dłonie przełożyłem do jednej ręki zaciskając w żelaznym uścisku. Nie miała ze mną szans. Była taka drobna.
-Harry, proszę. - powiedziała błagalnie. Przekręciłem lekko głowę żeby mieć na nią lepszy widok. Wypuściłem jej ręce, ale jedna od razu powędrowała w dół pleców, a drugą założyłem jej ciemne fale za ucho. Ammie chyba wyczuła, że chcę się zbliżyć do jej szyi, bo posłała mi nieme "proszę". Za późno. Moje wargi mocno wpijały się w jej gładką skórę szyi, zostawiając na niej mokry ślad. Odsunąłem się od niej na moment przyglądając się malince, która ozdabiała teraz szyję dziewczyny. Jej dłoń od razu powędrowała do czerwonego miejsca przykładając tam palce. Na jej twarzy wystąpił grymas, kiedy potarła to miejsce. -Idziesz ze mną na kolację. - rzuciłem surowym głosem, wpatrzony w jej błękitne tęczówki. Ammie momentalnie się wyprostowała, a jej wyraz twarzy zmienił się na pewny siebie. -Nie.- odpowiedziała stanowczo, a mnie właściwie zatkało. Żadna nigdy mi się nie sprzeciwiła. Przycisnąłem ją dość brutalnie do ściany, na co syknęła z bólu. Nie powinienem jej tak mocno przyciskać. Moje usta powędrowały do zagłębienie między ramieniem, a uchem dziewczyny. Czując mój oddech Ammie zadrżała, a ja zacząłem całować nowo ukazaną skórę. Była taka miękka. Oddychała szybciej kiedy ją przegryzłem. Chciałem żeby powiedziała, że ze mną pójdzie. Dziewczyna była nieugięta, ale kiedy zacząłem ssać to miejsce zdawała się nie wytrzymać więcej tortur. -Pójdę z tobą! Harry pójdę z tobą na kolację. -wyjęczała, a ja słysząc te słowa od razu się od niej odkleiłem. Naparła swoimi małymi dłońmi na mój tors. -Masz po mnie pamiątkę. - posłałem jej złośliwy uśmiech. Dziewczyna wywróciła tylko oczami, próbując dalej uwolnić się z mojego uścisku. Nie musiała długo się wysilać, bo sam ją puściłem. Zarzuciła swoje włosy na ramię, aby zakryć moją niespodziankę. Spojrzałem na nią ostatni raz.- Bądź gotowa o dziewiątej. - rzuciłem w jej stronę, nie czekając na odpowiedź. Obróciłem się na pięcie i skierowałem do wyjścia ze szpitala.

Byłam w pułapce. Nie wiedziałam co zrobić z Harrym. Rose nie chciała mi pomóc, Louisa nawet o to nie prosiłam. Od czasu, kiedy wyszedł wkurzony z mojego domu unikał mnie. Szłam do domu ze szpitala, pocierając moimi butami o chodnik. Droga do niego ciągnęła mi się w nieskończoność. Jeden, jedyny raz nie chciałam do niego wracać, bo wiedziałam co stanie się później. Kolacja z Harrym. Na samą myśl o tym tłumiłam w sobie jęk. Chłopak mnie przerażał, a ja nic nie mogłam z tym zrobić.
Na dworze się ściemniało, jedynie lampy ustawione wzdłuż ulicy rzucały na nią lekkie promienie światła. Słońce już dawno zaszło. Zapięłam do końca swoją kurtkę, czując chłodny powiew wiatru. Było tak cicho i pusto, co było przyjemne, jednak trochę mnie niepokoiło.
-Hej, laleczko! - właśnie o tym mówiłam. Usłyszałam za sobą wyraźnie męski głos. Momentalnie przyspieszyłam chód, a serce biło mi niemiłosiernie szybko. Próbowałam skręcić w prawo, kiedy wysoki mężczyzna stanął na przeciwko mnie nie pozwalając przejść. Kroki drugiego słyszałam za sobą. Uśmiechał się szyderczo i zbliżył w moją stronę.- Taka ślicznotka nie powinna sama chodzić tutaj o tej porze. - powiedział unosząc moją brodę do góry, abym na niego spojrzała. Miał góra trzydzieści lat. Dwudniowy zarost utrzymywał się na jego twarzy, a krótkie, czarne włosy sterczały w każdą stronę. - To niebezpieczne. - dodał, a jego uśmiech sprawiał, że cała drętwiałam. Poczułam silne szarpnięcie za sobą. Drugi z mężczyzn złapał moje ramiona i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało. Wręcz przeciwnie, chłopak jeszcze bardziej zacisnął swój uścisk. -Puść mnie. - wycedziłam przez zęby. On uśmiechnął się tylko złośliwie. Zostałam przyciśnięta do ściany jakiegoś budynku. Ręce bolały mnie od szarpania się. -Zabawimy się troszkę. - chłopak o czarnych włosach szybko znalazł się koło mnie, kiedy ten drugi mimo moich prób wyrwania się ściągnął ze mnie kurtkę i razem z torbą odrzucił na ziemię. Cała drżałam. Dlaczego do cholery nikt teraz tędy nie przechodził?! Po policzkach spływały łzy, kiedy złapał mnie za włosy i pociągnął w swoją stronę. Nie ściągnął, a zerwał ze mnie mój sweter. Pozostałam w samej bluzce na ramiączkach,kiedy zbliżył się do mnie i chwycił za biodra. Jego dłoń powędrowała w okolice mojego zamka od jeansów, kiedy usłyszałam głos, który tak dobrze znałam i który mnie przerażał, jednak teraz cieszyłam się, że go słyszę. -Puść ją. - Harry. Tutaj. Był. Stał kilka kroków ode mnie z zaciśniętymi pięściami. Widziałam jak jego klatka unosi się i opada, oddychał ciężko,a  jego głos przepełniony był gniewem. Chłopak, który dobierał się do moich spodni od razu mnie puścił i cofnął się o kilka kroków. Harry momentalnie znalazł się koło niego i jednym ruchem powalił na ziemię. Jego szczęka była zaciśnięta w gniewie, a mięśnie napięte. Chłopak próbował się tłumaczyć, ale Harry zdążył na nim usiąść i okładać jego twarz pięściami. -Ty pierdolony chuju! -wysyczał, a jego ruchy były przepełnione złością. Wpadł w furię. Chłopak leżący na ziemi jęczał z bólu, a jego twarz zaczynała pokrywać się krwią. Momentalnie zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Dostrzegłam, że drugiego chłopaka już nie ma. Pewnie przestraszony uciekł. Nie mogłam tak stać i patrzeć jak Harry go wykańcza. Jeżeli zaraz czegoś nie zrobię on go zabije. - Harry przestań ! - zdesperowana krzyknęłam do niego i próbowałam dotknąć jego ramienia, ale chłopak zdawał się mnie w ogóle nie słyszeć. Był jak w amoku, nie reagował na nic. -Jesteś pierdolonym śmieciem! - z jego ust wydobywały się same przekleństwa. To nakręcało go jeszcze bardziej. Chłopak leżący pod nim pomału tracił świadomość. -Zabijesz go ! - krzyknęłam drugi raz i tym razem złapałam za ramię. Harry wzdrygnął się czując mój dotyk, jednak nie przestawał okładać chłopaka pięściami. Musisz być spokojna, musisz go uspokoić. -Proszę Cię. -wyjęczałam błagalnie. Pociągnęłam jego rękę, a chłopak po chwili niechętnie cofnął swoje pięści. -Proszę Cię nie rób tego. - próbowałam zapanować nad swoim drżącym głosem. Harry zawahał się na moment. Próbowałam brzmieć łagodnie i chyba udało mi się to, bo Harry podniósł się z ciemnowłosego. Jego pięści były całe we krwi, które wytarł w swoją czarną koszulkę. Nadal się jeszcze nie uspokoił, ponieważ ciężko oddychał, ale najważniejsze, że zostawił chłopaka. Oparł swoje ręce o kolana oddychając ciężko. Po chwili skierował się  w moją stronę. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła, kiedy napotkałam jego ciemne od gniewu oczy. -Nie powinnaś chodzić sama o tej porze. - to samo powiedział tamten chłopak i nie skończyło się to dobrze, jednak wiedziałam, że z Harrym tak nie będzie. Wpatrywał się we mnie swoimi oczami, które stawały się coraz jaśniejsze.- Nic Ci nie zrobił? - zapytał łapiąc mnie za ramiona i przyglądając mi się od góry do dołu. Pokręciłam głową zdezorientowana. Ściągnął z siebie swoją, czarną marynarkę i zarzucił na mnie. No tak, dopiero teraz zauważyłam, że cała dygoczę z zimna. Stałam tylko w białej bluzce na ramiączkach.
-Wsiadaj do samochodu, zawiozę Cię do domu.- nakazał, podając mi torebkę, którą chwilę wcześniej podniósł. Sweter nie nadawał się już do użytku, dlatego został na ziemi. Kiwnęłam głową, a Harry złapał mnie za rękę i zaplótł je w uścisku. Biło od niego przyjemne ciepło. Ciągnął mnie w stronę samochodu, który znajdował się niedaleko. Kiedy już się tam znaleźliśmy otworzył mi drzwi, a ja bez chwili zawahania do niego weszłam. Moje ciało dalej drżało. Dalej niesamowicie się bałam. I tego co przed chwilą się stało, ale również tego co miało się jeszcze stać. Harry za chwilę również znalazł się w samochodzie.
Jechaliśmy w ciszy. Chłopak ani razu nie posłał mi żadnego ze swoich głupich uśmiechów, nawet na mnie nie spojrzał. Miałam wrażenie, że jest na mnie zły, jednak nie miałam pojęcia za co.
-Ja..um..dziękuję za uratowanie mnie od..nich. -wyjąkałam po chwili, wpatrując się w jego profil. Skinął prawie niezauważalnie głową, jednak dalej nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Wydawał się być strasznie spięty, a ja naprawdę nie wiedziałam o co chodzi. Reszta drogi do mojego domu minęła w ciszy. Żadne z nas już się nie odezwało.
Kiedy zatrzymaliśmy się koło mojego domu, Harry obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wyskoczyłam z niego szybko, co spowodowało, że zakręciło mi się w głowie. To za dużo wrażeń jak na jeden dzień, jeżeli można było to tak nazwać, ponieważ były to nieprzyjemne wrażenia. Zachwiałam się lekko na nogach, a Harry momentalnie znalazł się obok mnie i przytrzymał w pasie. -W porządku? - zapytał zaniepokojony swoim ochrypłym głosem. Wpatrywał się we mnie z troską wymalowaną na twarzy. Pokiwałam lekko głową i wyswobodziłam się z jego uścisku kierując się w stronę drzwi od domu.
Mama krzątała się po kuchni, a mnie to bardzo zdziwiło, ponieważ miała dzisiaj nocną zmianę. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że Harry wszedł za mną i witał się z moją mamą jakby już kiedyś się spotkali. - Witaj Harry. - moja mama posłała mu promienny uśmiech. Stałam zdezorientowana. Skąd ona znała jego imię? - Dobry Wieczór pani Emilly. - chłopak odpowiedział z równie przyjaznym uśmiechem co ona. Wryło mnie w ziemię, a szczęka mi opadła. Nie wiedziałam co jest grane, ale wcale mi się to nie podobało. -Znacie się? - od razu wzrok mojej mamy powędrował na mnie. Zmierzyła mnie od góry do dołu, a na jej twarz wstąpił niepokój. Lustrowała moje przekrwione od płaczu oczy. -Ammie kochanie, co się stało? - w mgnieniu oka znalazła się koło mnie i oglądała każdą część mojego ciała. Chciałam tylko żeby nie zobaczyła mojej malinki na szyi, której sprawcą był stojący obok mnie chłopak. Wszystko tylko nie to. -Ammie została napadnięta przez dwóch napalonych mężczyzn. - zanim cokolwiek zdołałam powiedzieć odezwał się Harry. Posłałam mu zimne spojrzenie, ponieważ wcale nie chciałam żeby moja mama się o tym dowiedziała. Nie chciałam żeby się martwiła. Harry wydawał się być tym jednak niewzruszony. - O mój Boże! - głos mojej mamy rozległ się po domu. Wyglądała na spanikowaną, a ja miałam ochotę zabić wtedy Harry'ego. Właśnie tego chciałam uniknąć. -Mamo, jest w porządku. - powiedziałam łagodnie i posłałam jej uspokajające spojrzenie. Wiedziałam, że się o mnie martwi, jednak nienawidziłam kiedy ktoś martwił się o mnie. -Nie byłoby w porządku gdyby nie Harry. - posłała mi srogie spojrzenie, a ja wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę kuchni. Przez to wszystko zrobiłam się naprawdę głodna. -Dziękuję Ci, jesteś naprawdę wspaniały. - słowa mojej mamy skierowane do chłopaka sprawiły, że bardzo się zdenerwowałam, a kiedy zaproponowała żeby został on na kolacji myślałam, że zacznę krzyczeć. Moja mama była kolejną osobą, która nie widziała w Harrym nic niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, myślała pewnie, że jest idealny. Ja jednak widziałam go już dwa razy pod wpływem złości, kiedy okładał kogoś pięściami. Był cholernie niebezpieczny.
Harry zajął miejsce przy stole obok mnie, a mama znajdowała się na przeciwko nas. Przeklinałam w duchu, że zaprosiła go na tą nieszczęsną kolację. Mama nadawała jak szalona o swoich przygodach w pracy, kiedy ja poczułam dużą dłoń na swoim udzie. Wiedziałam do kogo ów dłoń należy, jednak kiedy zaczęła się ona przemieszczać w górę zastygłam w bezruchu. Harry odchrząknął wymownie, odpowiadając mojej mamie na wcześniej zadane przez nią pytanie. Był doskonale skupiony na dwóch rzeczach, kiedy ja nie miałam pojęcia co powiedziała moja mama. Ręka chłopaka dotknęła właśnie moich miejsc intymnych, a ja wyskoczyłam szybko zza stołu. -Um..muszę do toalety. -powiedziałam, a na moją twarz wkradł się rumieniec. Mama skinęła lekko głową, a na Harry'ego wolałam nie patrzeć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest teraz nieźle rozbawiony.
Wspięłam się schodami na górę, potykając się co chwila. Zamknęłam drzwi łazienki i przekręciłam w zamku mały, srebrny kluczyk. Z westchnięciem przeniosłam ręce na umywalkę i oparłam się o nie. Miałam ochotę wziąć prysznic, który ukoiłby moje nerwy, jednak to byłoby trochę dziwne. Namoczyłam dłoń zimną wodą i przeniosłam na rozgrzane policzki. Co on sobie do cholery wyobrażał ?!
Byłam wściekła, kiedy wyszłam z łazienki i szybko zeszłam na dół. Mama właśnie chwytała swoją torebkę, a ja przypomniałam sobie, że ma dzisiaj nocną zmianę. Momentalnie uderzyła w mój organizm fala gorąca. -Ammie, idę do pracy. Zostanie z tobą Harry. - powiedziała w biegu sięgając po kluczyki. Skierowała się w stronę drzwi naciskając klamkę. -C..co? - wykrztusiłam zszokowana, a mama obróciła się w moją stronę. - Harry powiedział, że może z tobą zostać. - uśmiechnęła się podekscytowana. -Ammie spóźnię się. Muszę lecieć, pa. - cmoknęła mnie w czoło, często tak robiła i zniknęła za dużymi, drewnianymi drzwiami. Stałam z opuszczonymi rękami po bokach oddychając szybciej. Wpatrzona byłam w drzwi, w których chwile wcześniej zniknęła moja mama. Wiedziałam, że Harry znajduje się tuż za mną, czułam na sobie jego przeszywający wzrok. Pomału odwróciłam się w jego stronę. Stał szelmowsko oparty o ścianę. Wyglądał tak pociągająco, jak anioł. Był piękny. Niesforne loki opadały na jego twarz. Przeczesał je dłonią w górę. Był to bardzo seksowny ruch, od którego od razu zmiękły mi kolana. Po prostu stałam tak i lustrowałam go wzrokiem od góry do dołu. -Dlaczego mi się tak przyglądasz ? - zapytał z rozbawieniem ukazując swoje urocze dołeczki w policzkach. Miałam ochotę wsadzić w nie palce, ale wtedy uznałby, że ma do czynienia z psychicznie chorą dziewczyną. -Zastanawiam się co robisz w moim domu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nadal byłam trochę spięta, ale kiedy miał tak łagodny wyraz twarzy nie przerażał mnie tak bardzo. -Twoja mama mnie o to poprosiła. - odrzekł, a rękami odepchnął się od ściany. Serce przyspieszyło mi, kiedy znalazł się blisko mnie. Jego duża dłoń sprytnie wsunęła się pod mój biały t-shirt. Moje ciało przeszły miliony dreszczy czując jego dotyku. Byłam wściekła, że Harry z taką łatwością potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Kreślił kółka na moim brzuchu, a ja czułam się jak w śnie. Zacisnęłam powieki i odchyliłam do tyłu głowę. Czułam bijące od niego ciepło, które wprawiało mnie w oszołomienie. Zbliżył usta do mojej szyi i składał na niej delikatne pocałunki. Przegryzłam usta rozkoszując się tym doznaniem. Momentalnie chłopak odsunął się ode mnie z rozbawioną miną. Odsunął ode mnie dłonie, a ja czułam pustkę ? Co on ze mną wyprawiał ? - Jesteś pełna sprzeczności. -podsumował śmiejąc się głośno. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale chyba wcale nie chciałam wiedzieć. - A teraz idź przygotuj się na kolację. - uśmiechnął się promiennie, a ja stałam jak wmurowana. Co się ze mną do cholery działo ?

***
Cześć kochani ! Rozdział powinien pojawić się trochę wcześniej, ale naprawdę miałam bardzo mało czasu na pisanie go :( Jednak myślę, że nic się nie stało, że dodałam go trochę później. Następny pojawi się .. nie wiem kiedy, ale NA PEWNO się pojawi. Mam nadzieje, że niedługo, ale rozumiecie.. wakacje :) Proszę Was komentujcie, bo każdy komentarz jest dla mnie OGROMNĄ motywacją, a jeżeli nie komentujecie to tej motywacji nie mam i rozdziały się pojawiać nie będą ;c Pozdrawiam Was cieeplutko i miłych wakacji życzę ♥

11 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest genialny i z utęsknieniem czekam na kolejne <3
    Tak super to piszesz, w taki fajny sposób, którego ci zazdroszczę ;c
    Po prostu kocham to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie ma czego zazdrościć, wydaję mi się, że pisze przeciętnie, ale w każdy rozdział wkładam dużo pracy i serca :) Dziękuję, za komentarz, który baaaaaaardzo mnie motywuje <3

      Usuń
  2. Kocham. A co do komentarzy to własne są wakacje wiec nie dziw się bo pewnie dużo osób nie ma. Czekam na nn z niecierpliwością < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak sama dopiero wróciłam :) Obiecuję, że niedługo się pojawi ! :*

      Usuń
  3. Świetnie piszesz! naprawdę chyba nie spotkałam się jeszcze w życiu jeszcze z osobą która przestawia w swoich opowiadaniach tak piękny i szczegółowy opis przeżyć wewnętrznych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooh bardzo Ci dziękuję, jesteś kochana ! Twój komentarz naprawdę wiele dla mnie znaczy :)

      Usuń
  4. Wybacz za SPAM, ale zapraszam cię do http://ocenialnia--blogow.blogspot.com/ gdzie możesz dowiedzieć się co nasza załoga myśli twoim blogu. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!:) Zostawiłaś mi komentarz z reklamą w spamie, więc postanowiłam wpaść i przeczytać. Bardzo spodobał mi się Twój styl pisania i historia, którą przedstawiasz. Jest ciekawa i oryginalna. Przedstawiasz Harrego jako brutala, który doskonale potrafi wpływać na zachowania dziewczyn. Zna swoją wartość i wie jak na nie działa, co bezczelnie wykorzystuje. Ale skoro emanuje z niego taka męskość to wcale się nie dziwię, ze Ammie tak miękną przy nim kolana. Mimo wszystko chłopak na zbyt wiele sobie pozwala i za daleko się posuwa. Dotykanie jej w miejscach intymnych i to jeszcze kilka minut po tym jak prawie została zgwałcona, jest poniżej krytyki. W szpitalu też zachował się ZBYT stanowczo mocno przypierając ją do ściany i jeszcze mocniej ściskając jej nadgarstki. Przekracza momentami cienką granicę między stanowczością, a zachowaniem agresywnym. Mimo to jest bardzo ciekawą postacią i ciekawa jestem jakie ma zamiary względem dziewczyny. Chce ją tylko przelecieć, czy poczuł coś prawdziwego? Z nim nigdy nic nie wiadomo i nie wiem, co tak naprawdę chodzi mu po głowie. Niemniej, muszę go pochwalić. Uratował ją od gwałtu. Muszę dać mu małego plusa ;D

    Co do zainteresować Ammi, jestem pod wrażeniem. To naprawdę miłe, że tak przejmuje się losem chorych dzieci i stara spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Może nie może pomóc zdrowotnie, ale na pewno pozytywnie wpływa na ich psychikę. To ważne, by dzieci w tych trudnych chwilach miały kogoś, kto po prostu przy nich będzie.

    Mam tylko jedną, może dwie uwagi. Do bani czyta się tekst, który jest tak tak spójny. Wypowiedzi, które zaczęte są od myślnika, powinny być zaczęte od nowej linii, a nie tak jak u Ciebie, wszystko razem na kupie. Mowi Harry, to zaczynasz od nowej linii, potem mówi Amii, to dodajesz enter i dopiero wtedy piszesz. Na pewno wiesz o co mi chodzi, a jak nie to otwórz byle jaką książkę i zrozumiesz;)

    W wolnej chwili zapraszam Cię do siebie. Byłoby mi miło dostając komentarz od Ciebie na temat mojego opowiadania;)

    Pozdrawiam!:)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuje ale byłam na wakacjach i niestety nie miałam internetu ;/ Bardzo dziękuję Ci za opinię, która naprawdę wiele dla mnie znaczy. Za pochwały jak i również za uwagi, które na pewno przy pisaniu kolejnego rozdziału wezmę pod uwagę. Dziękuję Ci jeszcze raz i na pewno do Ciebie wpadnę :) Pozdrawiam !

      Usuń
  6. trafiłam na tego tego bloga przypadkiem i wcale nie żałuje! jest na prawde świetny ;*
    juz nie mogę doczekać sie 4 rozdziału ;3

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic