11.22.2014

Rozdział 5.

Cztery dni. Minęły cztery dni, a ja nadal nie potrafiłam, a właściwie nie chciałam normalnie funkcjonować. To  cztery dni temu zobaczyłam Harry'ego całującego brunetkę. Kiedy ponownie wyobraziłam sobie tą scenę w moje serce wbiło się milion ostrzy. Nie byłam z Harrym. Nawet dobrze go nie znałam. Nie wiedziałam kim jest, gdzie jest jego rodzina. Wiedziałam tylko tyle, że wywołał we mnie tak dziwne, absurdalne emocje, które podobały mi się. Podobało mi się to jak się przy nim czułam. Podobało mi się to, że zawsze kiedy się odzywał po moim ciele rozchodził się dreszcz. A kiedy mnie dotykał czułam w brzuchu tańczące iskierki. Ale najbardziej podobało mi się to, że mimo wszystko przy nim czułam się najbardziej bezpieczna. Jednak czy to wszystko miało mi się podobać? Byłam na siebie zła za to, że chłopak tak na mnie wpływał. Nie chciałam go widzieć, ale z drugiej strony chciałam. Sama nie wiedziałam czego chce.
Nie miałam pojęcia co teraz robi, zapewne bawił się z jakąś długonogą blondynką. Pewnie właśnie takie lubił. Nie wiedziałam co sobie wyobrażałam. Przecież Harry mógł mieć każdą. Dlaczego chciałby mieć mnie? Nie byłam bardzo chuda, jednak nigdy mi to nie przeszkadzało. Miałam trochę więcej ciała w niektórych miejscach. Ciemne, długie loki okalały moją twarz i te błękitne oczy, które odziedziczyłam po tacie. Powiedziałabym raczej, że byłam "szarą myszką" co już nie raz słyszałam. Zupełne przeciwieństwo Harry'ego. Ktoś powiedział, że przeciwieństwa się przyciągają. W ogóle nie miał racji. 
Nie chciałam jeść, pić. Nie chciałam nawet wychodzić z łóżka. Całe dnie spędzałam właśnie w nim. Wszystko było mi obojętne. Czułam się jak idiota. Jak pojebana idiotka. Do teraz nie miałam pojęcia jak to jest czuć się zabawką. Zabawką, którą ktoś tak sobie wyrzuca w kąt, bo już mu się nie podoba.
-Może pójdziemy dzisiaj do kina? - dopiero po chwili dotarły do mnie słowa wypowiedziane przez Rose. Przychodziła do mnie codziennie. Siedziała godzinami i próbowała pocieszyć. Kiedy w pierwszy dzień chciała poruszyć temat Harry'ego, zakazałam jej. Nie potrafiłam o nim słuchać.
Nie chciałam iść do kina. Rose na pewno wybrałaby jakiś melodramat, a ja naprawdę nie miałam ochoty więcej płakać i oglądać zakochanych.
-Nie mam ochoty. - odparłam obojętnie, przeskakując pilotem z kanału na kanał. Tak o to dziewiętnastoletnia Ammie spędzała swoje dnie. Żenada.
-Am proszę cię. - usiadła obok mnie i położyła dłoń na kolanie. -Musisz gdzieś wyjść kochanie. Wiem, że jest ciężko. Też kiedyś miałam złamane serce ale ..
-Rose ja wcale nie mam złamanego serca. - oczywiście, że musiałam zaprzeczyć. Rose westchnęła zrezygnowana i na chwilę zajęła się swoim telefonem. Oczywiście nie na długo, bo za chwilę znowu musiała coś powiedzieć.
-A może pójdziemy na spacer? - zaproponowała przyjemnym głosem. -Przejdziemy się nad Tamizę, przewietrzysz się. Od razu poczujesz się lepiej Am, zobaczysz. - uśmiechnęła się i czekała na moją reakcję. Pomyślałam chwilę i stwierdziłam dlaczego nie? Dlaczego miałabym cały czas siedzieć w pokoju użalając się nad sobą kiedy Harry zabawiał się z inną? Byłam zła na niego, że właśnie przez niego się użalam, ale jeszcze bardziej na siebie. Jak mogłam być taka głupia?
-Okay.- odparłam i pomału wstałam z łóżka. Skierowałam się na schody prowadzące na górę, aby się przebrać ale cały czas czułam na sobie spojrzenie Rose. Odwróciłam się w jej stronę marszcząc brwi.
-Schudłaś. - odparła z kwaśną miną. Wywróciłam oczami i zaczęłam wspinaczkę po schodach. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju szybko podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwsze, lepsze ciuchy. Padło na obcisłe, jeansowe rurki i luźną, szarą koszulkę. Rzeczywiście spodnie, które jeszcze niedawno były obcisłe, teraz zaczynały wisieć na mnie jak worek. Zdecydowałam się w końcu na czarne leginsy. Włosy związałam w kucyk, a na oczy nałożyłam mascarę. Spojrzałam w lustro. W końcu wyglądasz jak człowiek Am. 
-Gotowa? - do pokoju weszła uśmiechnięta Rose, mierząc mnie wzrokiem. - Wyglądasz jak człowiek.- stwierdziła, a ja pierwszy raz od czterech dni szczerze się uśmiechnęłam. Obie zeszłyśmy na dół i włożyłyśmy płaszcze.

***
Szłyśmy spokojnie chodnikiem podziwiając Tamizę. Zauważyłam kilka statków przycumowanych do brzegu. Był to piękniejszy dzień od dłuższego czasu, jednak zimny. Słońce pomału zachodziło, a na niebie nie było żadnej chmury. Przez ostatnie dni ciągle padał deszcz i było pochmurnie. Cóż, może to nie główny ale jeden z powodów dla których nie wychodziłam z domu.
Zdecydowałyśmy się zajść do naszej ulubionej kawiarni. Podawali w niej najlepszą gorącą czekoladę w mieście. Było to małe, przyjemne pomieszczenie w ciepłych kolorach. Na ścianach zawieszone były lampki, które kiedy robiło się ciemno oświetlały je. A w prawym rogu wbudowany został kominek, z którego biło teraz przyjemne ciepło. Oczywiście usiadłyśmy obok niego. Obie nie lubiłyśmy zimna. Kiedy już zajęłyśmy miejsca Rose poszła złożyć zamówienie. O dziwo był poniedziałek, ale kolejka ciągnęła się praktycznie przez całą długość kawiarni. Rose wcisnęła się pomiędzy jakiś dwóch mężczyzn cierpliwie czekając na swoją kolej. Postanowiłam wykorzystać tą chwilę i przejrzeć swój telefon. Nic ciekawego. Trzydzieści nieodebranych połączeń od Harry'ego i kilkanaście sms'ów.

"Przepraszam Am.."

"Proszę Cię odezwij się do mnie. Przepraszam"

"To przez alkohol, nie wiedziałem co robię" 

"Kurwa błagam odezwij się" 

"Tak cholernie Cię przepraszam. Błagam odezwij się kurwa"

Było ich o wiele więcej ale nie miałam ochoty na dalsze ich czytanie. Wyłączałam telefon i odłożyłam go na stolik, kiedy usłyszałam dźwięk odsuwanego obok krzesła. Całkiem szybko jej poszło. Z uśmiechem na ustach podniosłam wzrok myśląc, że to Rose.
-Ty jesteś Ammie McFiling?
Dokładnie na przeciwko mnie siedział młody chłopak ubrany w czarną skórę. Miał brązowe, krótkie włosy, a jego ciemne oczy wpatrywały się w moją twarz. Jego ostre rysy twarzy i dwudniowy zarost dodawały mu męskości. Zdecydowanie nie wyglądał na typ spokojnego chłopaka. Kiedy uświadomiłam sobie, że zadał mi pytanie delikatnie skinęłam głową.
-Oh. - westchnął uśmiechając się chytrze. Nie miałam pojęcia kto to jest, widziałam tego człowieka pierwszy raz na oczy. - Jak dobrze się składa.
-O co chodzi? - zapytałam słabym głosem. Chłopak bardzo mnie przerażał. Czułam się nieswojo, kiedy jego wzrok świdrował moją twarz, którą zalewał teraz rumieniec.
-O Harry'ego skarbie. - odrzekł, a ja usłyszałam drwinę w jego głosie. Momentalnie moje ciało się spięło, a bicie serca znacznie przyspieszyło. Zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami. - Nawet nie próbuj zaprzeczać, że go nie znasz. - jego surowy ton głosu jeszcze bardziej mnie przestraszył. Skąd wiedział, że znam Harry'ego? Dlaczego przyszedł za mną do kawiarni? Co to wszystko miało znaczyć? W mojej głosie zaczęły tworzyć się pytania. - Pieprzony Styles zrobił coś czego nie powinien był robić. Wiem, że teraz ugania się za tobą. Domyślam się również, że tobie nie jest on obojętny. Doskonale wiem jak działa na laski. - tutaj wywrócił oczami jakby to była oczywista sprawa. W zasadzie to była oczywista sprawa.
-Ale.. c-co ja mam z tym wspólnego? - mój drżący głos widocznie go bawił, bo chłopak wybuchł śmiechem, przez który przeszedł mnie dreszcz. Po chwili jednak uspokoił się, a zmarszczka na jego czole zaczęła być bardziej widoczna. Brunet spoważniał, a jego wzrok powędrował prosto do moich ust.
-Oh kochanie, bardzo dużo. - posłał mi złośliwy uśmiech. Uniósł swoją dłoń, która powędrowała do moich włosów, aby odgarnąć je za ucho. Byłam jak sparaliżowana, nie miałam siły odezwać się, a co dopiero strącić jego dłoń. -Będziesz robiła wszystko co ci powiem. - odpowiedział oblizując usta. - Wszystko, zrozumiałaś?! - podniósł głos. -Inaczej Syles'owi stanie się krzywda. - na dowód tych słów wysunął z kieszeni swoich spodni pistolet. Tak, pistolet. Moje oczy od razu się rozszerzyły, a z ust wydobyło się jęknięcie. Oczywiście zrobił to na tyle dyskretnie, że oprócz mnie nikt tego nie widział. Serce podeszło mi do gardła. Czułam jak wszystko wokół mnie wiruje, a ja sama odlatuje gdzieś daleko. Co się właśnie wydarzyło? Usłyszałam z powrotem dźwięk odsuwanego krzesła. Kiedy podniosłam wzrok bruneta już nie było. Spojrzałam w kierunku drzwi, aby zobaczyć plecy chłopaka, który właśnie się oddalał. Złapałam się za drewniane końce stolika, aby nie upaść z krzesła.
-Wszystko w porządku? Kim był tamten mężczyzna? - Rose stawiała właśnie na stoliku dwa kubki z gorącą czekoladę patrząc na mnie zdezorientowana.
-Muszę szybko gdzieś pójść. - wymamrotałam zrywając się z krzesła. Pospiesznie ubrałam na siebie płacz i chwyciłam torebkę. O co chodziło brunetowi? Jeżeli Harry naprawdę był w niebezpieczeństwie musiałam go chronić. -Później ci wszystko wytłumaczę. Obiecuję. - posłałam jej błagalne spojrzenie, na co Rose skinęła głową. Wiem, że będzie się martwić ale nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam bardzo szybko udać się do Harry'ego. Musiałam dowiedzieć się o co chodzi.

Harry 

Znowu siedziałem u Louisa. Ostatnio często u niego przesiadywałem, sam nie wiem czemu. Po każdej bójce przyłaziłem do niego. To on sprowadzał mnie na ziemię i pomagał uspokoić. Był moim przyjacielem, nie mógł mi odmówić. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny. Kurwa, ja naprawdę byłem mu za to wdzięczny.
Myślałem o niej. Myślałem o Am, którą tak bardzo zraniłem. Nie myślałem co robię. Byłem wkurzony. Odmówiła mi. Pierwszy raz w życiu ktoś mi się sprzeciwił. Nienawidziłem tego. Alkohol zawładnął moim ciałem, a ja tak po prostu dałem ponieść się chwili. Dlaczego kurwa akurat musiała tam przyjść?
To wszystko wydawało mi się pojebane. Nie chciała mnie widzieć, a ja nie mogłem nic zrobić. Nie była jak inne. Nie przejmowałbym się gdyby to nie była Am. Bezbronna, niewinna Ammie, a jednocześnie silna i stanowcza. To dlatego była taka wyjątkowa.
-Zamawiam pizze, chcesz? - do pokoju wszedł Louis trzymając w ręku telefon. Pokręciłem głową i kontynuowałem patrzenie w ścianę. Miałem ochotę coś rozwalić. -Zamówiłem dwie, gdybyś zmienił zdanie. - Louis ponownie zjawił się w salonie. Rozłożył się na kanapie i włączył stojący na przeciwko telewizor. Przeskakiwał z kanału na kanał aż w końcu znalazł coś (jego zdaniem) interesującego. Nie mam pojęcia co on widział w tych wszystkich bezsensownych serialach. Dosłownie każdy opowiadał o pojebanej miłości.
-Może wyskoczymy dzisiaj na imprezę? - zapytał po chwili. Nie miałem ochoty na imprezę, zważając na fakt co stało się na ostatniej. Dlatego nie odpowiedziałem nic. -Nie wiem stary co się z tobą dzieje. Zachowujesz się tak samo jak z Emi..
Moje mięśnie od razu się napięły. Wiedziałem do czego zmierza i wcale mi się to nie podobało.
-Zamknij się. - przerwałem mu i posłałem chłodne spojrzenie. -Nawet nie próbuj zaczynać tego jebanego tematu. - wycedziłem przez zęby.
-Hazz wiesz, że jestem twoim przyjacielem. - odparł po chwili ciszy. -Pamiętam co działo się z tobą przez Emi.. tamtą dziewczynę. Nie chcę żeby to się powtórzyło.
Nie odpowiedziałem nic, ponieważ przerwało nam ciche pukanie do drzwi.
 -To pewnie pizza. - powiedział i wstał z kanapy kierując się w stronę korytarza, a ja odetchnąłem z ulgą kiedy sobie poszedł. Usłyszałem skrzypnięcie i dźwięk otwieranych drzwi.
-Jest Harry? - podskoczyłem słysząc ten głos. Był słaby, ledwo słyszalny ale ja wszędzie bym go rozpoznał. Nie, to nie możliwe. Przyszła do mnie?
Pospiesznie wstałem z fotela i udałem się do miejsca skąd on dochodził. Louis nie zdążył odpowiedzieć kiedy moje i jej oczy się spotkały. Ogarnęła mnie fala ulgi. Ammie stała przede mną wpatrując się we mnie tymi swoimi, wielkimi oczami. Miała kamienny wyraz twarzy, ale kiedy nasze oczy się spotkały kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze, jednak nie na długo. Była zdenerwowana, a w jej oczach dostrzegłem łzy.
-Harry.. ja ...- nie dokończyła, bo zbierająca się w jej oczach słona ciecz zaczęła spływać po jej zaróżowionych policzkach. Ammie zdawała dławić się łzami, a ja stałem zdezorientowany nie wiedząc o co chodzi. Dziewczyna była roztrzęsiona.
-Co się stało? - doskoczyłem do niej  i automatycznie objąłem jej drobne ciało. Wtuliła się we mnie, zaciskając dłonie na moim swetrze.
-O-on przyszedł do mnie. - wyłkała. Nie miałem pojęcia o czym dziewczyna mówi, co jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
-Kto? - zapytałem starając się brzmieć spokojnie co chyba nie do końca mi wychodziło. Gładząc rękoma jej plecy miałem nadzieje, że ten gest trochę uspokoi dygocącą dziewczynę.
-J-jakiś mężczyzna. Powiedział, że mam robić wszystko co mi powie. Inaczej z-zginiesz. - wiedziałem kim był ten mężczyzna. Pierdolony Dick. To Ammie widziała kiedy dostawał ode mnie wpierdol. Niczego się nie nauczył.
-Kurwa mać. -wysyczałem przez zęby kierując wzrok na Louisa. Doskonale wiedział o kim mówiła dziewczyna.
-Stary.. - odezwał się miękkim głosem kładąc rękę na moim ramieniu, którą od razu zrzuciłem. Odsunąłem się od Am i poczułem jak wszystko w moim ciele zaczyna szaleć. Każda komórka mojego ciała. Louis wiedział, że lada chwila, a wybuchnę.
-Zrobił ci coś? - pośpiesznie rzuciłem się w jej stronę i zacząłem oglądać ją z każdej strony. Dziewczyna pokręciła przecząco głową co trochę mnie uspokoiło, ale nie zmieniało to faktu, że byłem niesamowicie wkurwiony. Miałem ochotę rozjebać Dickowi jego głupi łeb. Wyciągnąłem telefon i znalazłem w kontaktach numer Zayn'a. Nie mogłem zostawić tej sprawy. Musiałem coś zrobić, a Zayn był jedną z tych osób, które mogą mi pomóc.
-Hazz. - zawsze odbierał po pierwszym sygnale i tym razem też tak było.
-Zbierz ludzi. - rzuciłem, a krew w moich żyłach pulsowała jak nienormalna. -Przyjedźcie do domu Louisa.
Zayn nie zadawał zbędnych, pierdolonych pytań. Powiedział, że przyjadą za pół godziny, więc skierowałem się w stronę salonu. Słyszałem za sobą kroki Ammie co nie bardzo podobało mi się w tym momencie. Musiałem się napić i nie miałem ochoty żeby ktokolwiek mi przeszkadzał.
-Harry co się dzieje? - usłyszałem jej przestraszony głos.
-Nie twój interes. - warknąłem i wyzerowałem szklankę szkockiej, którą chwilę wcześniej sobie nalałem. Ciepło alkoholu rozlało się po moim ciele.
-Ale..
-Kurwa mać! Zajmij się swoimi, pierdolonymi sprawami i odczep się, jasne?!- słowa same cisnęły mi się na usta. Czułem jakby gniew, który mnie wypełniał miał za chwilę eksplodować. A właściwie już to zrobił. Nie chciałem wyładowywać na niej swojej złości, ale sama się prosiła. Nigdy żadna dziewczyna, z którą się spotykałem nie wtrącała się w takie sprawy. Właściwie miały to w dupie. Chodziło głównie o seks.
Spojrzałem na wystraszoną do granic możliwości Am. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. Jej błękitne oczy były teraz szeroko otwarte, tak jak i buzia. Oczywiście stała w pewnej odległości ode mnie. Na pewno zszokowało ją moje zachowanie.
-Ammie, zaraz tu będzie Rose. - głos Louisa przerwał ciszę, która pomiędzy nami zapanowała.
Dziewczyna nawet nie drgnęła, kiedy jego dłoń  pociągnęła ją lekko za ramię. Wciąż była wpatrzona we mnie nalewającego kolejną szklankę alkoholu.

Ammie

Strach sparaliżował każdą część mojego ciała. Kiedy Harry wydarł się na mnie miałam ochotę zniknąć. Zapaść się pod ziemię. Przestraszył mnie, nawet nie wiedział jak. Wiedziałam, że jest zły, ale przecież  nie zrobiłam nic żeby go zdenerwować. W głosie huczało mi od natłoku myśli. Kiedy usłyszałam, że Rose zaraz tu będzie poczułam ulgę. Chciałam wrócić do domu. Zakopać, schować się w pościeli i przespać to wszystko, ale z drugiej strony nie mogłam. Bałam się o niego. Bałam się o Harry'ego. 
-Masz zamiar tak stać i się gapić? - oczy bruneta dosłownie płonęły od gniewu. Pod jego spojrzeniem skuliłam się i wycofałam jeszcze dalej. Nie mam pojęcia ile czasu stałam tak wpatrzona w zdenerwowanego chłopaka, który przeczesywał właśnie swoje włosy dłonią. Gdybym nie była sparaliżowana strachem pewnie uznałabym ten gest za seksowny.
-Ammie, chodź. - głos Louisa był łagodny i wypełniony troską. Na pewno nie podobało mu się zachowanie Harry'ego.Widział jak bardzo mnie wystraszył.
-Ja.. przepraszam. - obróciłam się i skierowałam w stronę wyjścia po drodze na kogoś wpadając. Tą osobą była Rose. Spojrzała na mnie pełna współczucia, a ja nie czekając rzuciłam się w jej ramiona. Nie zamierzałam płakać. Nie chciałam dłużej pokazywać Harry'emu jaka jestem słaba. I tak wystarczająco dużo moich łez dzisiaj zobaczył. 
-Rose, zabierz Ammie do domu. - obok nas pojawił się Louis. Posłał mi zatroskane spojrzenie, kiedy Rose skinęła i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia.
Nie mogłam tak po prostu wyjść nie wiedząc co Harry zamierza. Słyszałam jak dzwonił do kogoś i kazał sprowadzić ludzi. Blondynka otworzyła drzwi, a naszym oczom ukazała się grupka chłopaków. Na ich czele stał przystojny mulat o czarnych włosach, które porozrzucane były na każdą stronę. Wyglądał jakby wrócił właśnie z sesji zdjęciowej. Ubrany był w skórę jak i reszta stojących za nim mężczyzn.
-Gdzie Hazz? - zapytał, a jego karmelowe tęczówki skierowały się prosto na moją twarz. Oczywiście od razu spłonęłam rumieńcem i spuściłam wzrok. Ugh, dlaczego byłam taka wstydliwa.. 
-W salonie.- odparła Rose, a mulat przeszedł obok nas nie pytając o nic więcej. Za nim wszedł niebieskooki blondyn, który wyglądał naprawdę sympatycznie. Również miał na sobie czarną skórę, ale nie wyglądał tak strasznie jak reszta. 
-Cześć, jestem Niall. - uśmiechnął się do mnie i do Rose. Wiedziałam, że jest sympatyczny. 
Dziewczyna uścisnęła jego dłoń i przedstawiła się.
-Ammie. - odparłam i również uścisnęłam wystawioną przez niego dłoń. 
-Wiem. -uśmiechnął się przyjaźnie. Chciałam zapytać skąd, ale widząc moją twarz jego uśmiech zniknął. -Wszystko w porządku? - zapytał z troską. 
-Tak, tak. - odparłam pośpiesznie i posłałam mu słaby uśmiech. Blondyn po raz drugi uśmiechnął się do mnie i skierował w stronę salonu skąd dochodziły rozmowy. Nie zauważyłam kto jeszcze wszedł, ponieważ oprócz Niall'a nikt inny się ze mną nie przywitał. 
-Am chodź. -Rose pociągnęła mnie za rękę i za chwilę obie znajdowałyśmy się na dworze.-Poczekamy tutaj.
Obie usiadłyśmy na drewnianej ławce przed domem. Wpatrywałam się w soje buty myśląc co tak naprawdę się wydarzyło. Moje ciało jeszcze trochę się trzęsło po wybuchu Harry'ego. Miałam w głowie mętlik i mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Tak bardzo chciałam poznań prawdę. Nienawidziłam niewiedzy.
-Kim są ci mężczyźni? - spojrzałam na Rose, której mina zdradzała zakłopotanie. Blondynka wypuściła głośno powietrze i po chwili przeniosła swój wzrok na moją twarz. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale za chwilę z powrotem je zamknęła. Wyglądała jakby w środku walczyła sama ze sobą.
-Kim są Rose? - kiedy przez kilka minut nie uzyskiwałam  odpowiedzi zaczęłam się bać. Wiedziałam, że to wiadomość, która pewnie mnie wystraszy. Mimo wszystko chciałam wiedzieć.
-Należą do gangu, który zajmuje się z-zabijaniem ludzi.
Dziewczyna zaklęła pod nosem, a jej głos zadrżał odrobinę kiedy wypowiadała te słowa. Przez moje ciało przeszła fala gorąca. Złapałam się rękoma ławki, aby nie upaść nie mam pojęcia, który to już dzisiaj raz. Wiedziałam, że te problemy to jeszcze nic. Prawdziwe dopiero się zaczną.


***

No i mamy 5 rozdział! Średnio mi się podoba. Następny pojawi się.. nie wiem kiedy ale na pewno się pojawi :) Proszę was o komentowanie, chcę zobaczyć czy ktokolwiek to wgl czyta. Jeśli nie będę musiała przerwać pisanie.. eh, a tego naprawdę bym nie chciała. :c






11 komentarzy:

  1. Super rozdział! Mam nadzieję, że Stylesowi i reszcie nic się nie stanie. Oby. Am jest w trudnej sytuacji. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Wszystko jest spojne, a to opowiadanie cholernie mnie zaciekawiło. Jestem ciekawa Dicka. Na pewno duzo namiesza.
    Czekam nn :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy! Masz talent! Czekam na next z niecierpliwością *-*

    Zapraszam
    http://cokryjeprawda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSZ.... Dopiero co znalazlam tego bloga i jestem zakochana... Wpadlam jak sliwka w kompot. Niall morderca??? Co??!!! Nie.... Czekam na next :) WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  5. NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE!!!! Nie ma mowy o zakonczeniu tego blaga! Masz go piaac bo inczej (tu wstaw cos o co sie martwisz. Nie martw sie ja i tak dowiem sie co to jest). WENY WENY WENY <3 rozdziak CUDO!!

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER ROZDZIAŁ <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super <3 jestem tu nowa :-) zakochałam się w tym opowiadaniu i cały czas o nim myślę <3 <3
    Czekam na next! :-*
    Patrycja xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę cb dodawaj szybciej. Wiem że trudno bo mało czasu i nie kiedy brak weny bo sama pisze. Ale ja tu umieram kiedy codziennie tu wchodzę patrzę.... A ty brak rozdziału:( mam nadzieję że następny pojawi sie jak najszybciej. Dużo wenki życzę:****

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG uwielbiam to <3. Ale nie rób z Am takiej rozpłakanej dziewczynki... :/

    OdpowiedzUsuń
  10. swietne opowiadanie i strasznie podoba mi sie Twoj styl ;)
    czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic